Pomoc drogowa na ślubie?
Pomoc drogowa na ślubie?
i żyli długo i szczęśliwie… Zamiast mroźnego dnia- które od dłuższego czasu nie dawały spokoju, przywitało mnie słońce i około 20 stopni Celsjusza. Pierwsze co chciałem zrobić to ubrać rolki i korzystać z dnia, ale wtedy zadzwonił telefon. Mężczyzna wpadł w wielkie tarapaty, z nieznanej przyczynę na środku drogi zgasło mu auto, a właśnie śpieszył się na własny ślub! Miał ledwie kilka minut aby stawić się w kościele. Śpieszyłem się jak tylko mogłem, żeby uratować go z opresji. Wystarczyła chwila żebym zjawił się na miejscu.
Przyszły Pan Młody zaczął z daleka machać mi ręką. Niestety nie dałem rady odpalić auta ani zweryfikować do końca przyczyny, dlatego wziąłem auto na lawetę. Mężczyzna był zrozpaczony widząc, że taksówka się spóźnia, a on musiał tam być w ciągu 20 min. Dlatego zaproponowałem oryginalne wejście na własny ślub. Od razu zgodził się i wskoczył w garniturze do lawety.
W między czasie zadzwonił do ukochanej z informacją, że zaraz się zjawi. Przed kościołem było już pełno gości, a mężczyzna prosił mnie o włączenie świateł ostrzegawczych, aby było efektownie. Mina Panny Młodej była bezcenna, widząc jak jej przyszły mąż wyskakuję z lawety, krzycząc coś do niej. Po odstawieniu auta do mechanika dostałem zaraz telefon z ogromnymi podziękowaniami, świetnej obsługi i bardzo szybkiej interwencji….