Pomoc Drogowa Rzeszów - Laweta - Historia Nieznana
Pomoc Drogowa – Historia Nieznana

Pomoc Drogowa – Historia Nieznana

Pomoc Drogowa – Historia Nieznana

Niestety w mojej pracy jest mało śmiesznych sytuacji, ale jak już je spotykam to sami wiecie ile z tego jest śmiechu. Pomoc drogowa to trudna praca, czasem zdarzają się sytuację o których wole zapomnieć. Wypadki samochodowe mogą mieć bardzo poważne skutki. Na szczęście zawszę mam auto w zastępstwie, jestem przygotowany aby pomóc nie tylko w wymianie kół czy sprawdzeniu stanu pojazdu. Chcę jak najszybciej dotrzeć na miejsce, co sprawia że klienci mogą szybciej wrócić do domu po wypadkach. Szybkość i jakość są zaletami mojej firmy, przynajmniej tak twierdzą klienci którym pomogłem.

Za każdą dobra opinie jestem im bardziej wdzięczny niż oni mi za auto pomoc. Dlatego na wstępie chcę podziękować wszystkim tym którzy wystawiają mi opinie i pomagają mi się rozwinąć. O tym, o którym będzie ta historia to właśnie jest jeden z tych którzy bardzo mi pomogli w rozgłoszeniu mojej firmy.

„Halo czy to pomoc drogowa?”

Zadzwonił do mnie młody chłopak który płakał jak małe dziecko i poprosił o auto pomoc. Nie pamiętam która była godzina, ale było na pewno bardzo ciemno. Uspokoiłem klienta przez cały czas aż wszedłem do lawety i ruszyłem w trasę. Wydawało się że czas ciągnął się bardzo powoli, a ja cały czas w głowie miałem głos chłopaka, który brzmiał jak dziecko. Mógł mieć może osiemnaście/ dziewiętnaście lat. Gdy dotarłem na skraj lasu i zobaczyłem klienta, zdziwiłem się jego wyglądem. Był bardzo umięśniony w dresach i czapce z daszkiem. Nie wyglądał na przerażonego chłopaka z cienkim głosem. Trochę się przestraszyłem że ten wielkolud coś zrobił temu chłopakowi z którym rozmawiałem przez telefon. Wysiadłem z lawety, przywitałem się z mężczyzną i zrozumiałem jak mądre jest przysłowie nie oceniaj książki po okładce. Omal nie umarłem ze śmiechu słysząc jego cienki głosik, jakby nie przeszedł jeszcze mutacji. Nie bawiło by mnie to gdyby nie jego postura.
-Co się stało?- zapytałem.
-O… Mój… Boże… moja mała się pogięła.

„Ukochana i laweta”

Teraz wiem, że nie tylko dzieci, ale także dorośli mówią czasem nie zrozumiale. Gdy podszedłem do jego auta zrozumiałem że właśnie o jego pojeździe jest mowa. Za każdym razem gdy coś do mnie mówił nie mogłem skupić się na pracy. Holowanie było konieczne choć ich rozłąka była bardzo ciężka. Gdy jednak zauważył że jego ‘’ukochana’’ trafiła w dobre ręce to przestał płakać. Oboje weszliśmy na lawetę i jechaliśmy do jego znajomego mechanika. Właśnie tam polecają Pomoc Drogową – Jaromir w Rzeszowie i między innymi dzięki nim jestem coraz wyżej.